Po paru przygodach na granicy czarnogórsko-serbskiej :) przyjeżdżamy do Belgradu rankiem 31.12.
Nie robiłyśmy żadnych rezerwacji na noclegi .Jedyne miejsce jakie udało nam się załatwić i to w rozsądnej cenie to dorm za 15 eur w hostelu friendz -również na ul Karodjordjeva.
Sylwestra spędzamy na trgu republike. Gra boski Żeljko Joksimović i parę innych zespołów- w tym całkiem ciekawy zespół reggae Sunshine. Ceca natomiast gra na Beograd Arena ;). Wybija północ. Impreza świetna, fajerwerki. Strzałów z karabinów nie słychać.Po północy ludzie się rozchodzą do knajp (więcej tu knajp na 1 ulicy niż sklepów spożywczych) :) Ludzie są bardzo życzliwie nastawieni do turystów. Zapraszają nas do stolików, są ciekawi i otwarci. Belgrad- to miasto nie śpi.Tu życie nocne wre.Bawią się i starzy i młodzi.
W Belgradzie zostajemy jeszcze 2 dni. Jeszcze 1 i 2 stycznia jest masa ulicznych noworocznych koncertów.
Wracamy do Polski via Budapeszt 2-ego po południu.